sobota, 24 sierpnia 2013

Marcel cz.2

-Może to chodzi o mój wygląd? Chciałaś znów zmieszać mnie z błotem, a jak zauważyłaś mnie "innego" to postanowiłaś się pobawić? - zapytałem nie patrząc na nią.
-Nie mów tak. Zakochałam się w twoim charakterze, w twoim uśmiechu i oczach. Byłeś miły i zawsze mogłam na ciebie liczyć.. 
-A ja zakochałem się w tobie za to że byłaś zawsze, za twoje oczy i słodki uśmiech. Mogłaś mnie rozbawiać zwykłym słowem, a potem tak nagle zmieniłaś się. I odeszłaś. - podniosłem się z fotela - czas na ciebie, poza tym powinnaś być w szkole. 
-Marcel.. proszę wybacz mi. - wymamrotała podchodząc do mnie niebezpiecznie blisko - tak się za tobą stęskniłam. Proszę, potrzebuję cię.
-Nawet nie wiesz jak ja bardzo, ciebie. - wyszeptałem jej do ucha, a ona niepewnie wtuliła się w mój tors. Czułem jak łzy [T.I] spływają z mojego brzucha. Tak mi jej brakowało. 
-Nadal tak samo pachniesz. Pachniesz Marcelem. - uśmiechnęła się i ponownie przytuliła. 
-Ty nadal jesteś tak samo piękna. - pocałowałem ją w czoło przymykając oczy. - idź do szkoły, jutro będę.
-Na pewno? - zapytała. 
-Na pewno. - potwierdziłem z niewidocznym uśmiechem. - ale przyjdę jako Marcel kujon. 
-Kocham obydwojgu. - na jej policzkach zawitały wesołe dołeczki. 
-Nie mów NIKOMU o Marcelu w tatuażach. Proszę. - poprosiłem cicho dając nacisk na słowo "nikomu" a on pokiwała głową twierdząco - idź już. 
Puściłem ją, a ona mnie. Przez chwilę patrzeliśmy w swoje oczy. Wiedziałem czego chce. Nachyliłem się lekko i musnąłem jej usta. Ona przycisnęła mnie do siebie pogłębiając przy tym pocałunek. Rozszerzyła wargi, a mój język wślizgnął się do jej ust. Czule muskaliśmy swoje wargi. Skończyliśmy ten cudowny pocałunek głośniejszym mlaśnięciem. Cmoknąłem ją ostatni raz czuje w usta, a ona wyszła. 


*-T.I-*
Tak bardzo żałowałam, że zraniłam Marcela. Ja głupia udawałam że go nienawidzę, a kochałam go ponad życie. Było mi okropnie z tą świadomością że go zostawiłam, a co gorsza w takim momencie.
Gdy wyszłam z jego domu od razu dotknęłam swoich ust. Próbowałam przypomnieć sobie pocałunek z przed chwili. Marcel tak cudownie całuje. Mogłabym zrobić wszystko, by tylko był ze mną i dawał mi takie pocałunki codziennie.


Wbiegłam szczęśliwa do szkoły. Z uśmiechem na twarzy witałam moich kolegów i koleżanki. Czułam motyle w brzuchu, a moje policzki zalały rumieńce.
-Ej, co ty taka szczęśliwa? - przywitałam się z moją przyjaciółką.
-Aa.. bo ja.. poznałam kogoś. - uśmiechnęłam się słodko a ona zachichotała.- taki jeden, nie znasz.
-Mmm.. a przystojny? - poruszyła brwiami.
-Nie wiesz jak bardzo.. Ma takie piękne, zielone oczy i dołeczki w policzkach. Brązowe włosy i niesamowite ciało... - rozmarzyłam się.
-A jak ma na imię? - tego pytania się najbardziej bałam.
-Ymm...
-Marcel. - ktoś objął mnie od tyłu. Odskoczyłam i odwróciłam się do chłopaka. Zobaczyłam duże okulary i porządnie ułożone włosy. - cześć.
-On?! - oburzyła się - ten kujon ?! Nieudacznik?!
Marcel od razu spuścił wzrok smutny a ja przytuliłam go mocno. Musnęłam ustami jego polik, a po chwili pocałowałam czule. Uśmiechnęłam się przez gorący całus. On objął mnie w talii i przycisnął do szafki. Gdy oderwałam się od chłopaka, ujrzałam kilkadziesiąt twarzy którzy otaczali nas z każdej strony.
-Chodzisz z tym przydupasem? - krzyknął jeden chłopak. Spojrzałam na speszonego Marcela. Splotłam nasze dłonie i spojrzałam na nastolatków.
-Z moim przydupasem. - zaśmiałam się, a on mi zawtórował. - Marcel jest wspaniałym i przystojnym chłopakiem. Kocham go, słyszycie?
Oczy bruneta zaświeciły. Kąciki ust podniosły się ku górze, ukazując przy tym dołeczki w policzkach.
-Przystojnym? - prychnęła moja przyjaciółka.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. - puściłam oczko brunetowi. On uśmiechnął się i zdjął swoje okulary.


*Marcel*

 Wróciłem z [T.I] do mojego domu. Cały czas trzymaliśmy się za ręce! Chociaż wszyscy śmiali się z dziewczyny i ją oczerniali ona nie wyrzekła się mnie. Byłem taki szczęśliwy!
Gdy doszliśmy do mojego domu, rudowłosa mi coś zaproponowała.
-Marcel, mam pomysł. Ale obiecaj że się zgodzisz. - złapała mnie za obie ręce i ze słodką minką mówiła.
-No nie wiem.. - zawahałem się przez chwilę - okej.
-Kupię ci..
-Nie nic mi nie kupujesz! - sprzeciwiłem się od razu. Ona przewróciła oczami i puściła mnie. - sam sobie kupię.
-Nowe ubrania. - powiedziała, po czym spuściła wzrok na ziemię. - nie, że mi się nie podobasz w tych ubraniach, bo niezależnie od czegokolwiek jesteś przystojny, ale może niech w szkole zobaczą jakie z ciebie ciacho!? No proszę! - błagała mnie z uśmiechem.
-No nie wiem.. ja.. nie wiem czy mi starczy.. - podrapałem się w kark. - poczekaj.
Cmoknąłem ją w usta i pobiegłem do mojej mamy do kuchni. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mnie.
-Mamo.. mam prośbę. Ale głupio mi prosić. - mówiłem cicho.
-Synku, powiedz mi. - poprosiła a ja wziąłem głęboki oddech.
-Potrzebuję pieniędzy. Trochę więcej niż zawsze.. - potarłem czoło ze zdenerwowania.
-Czterysta starczy? - zapytała wyciągając portfel. - proszę.
-Ale mamo.. ja.. skąd ty to..
-Nie martw się i bierz. - uśmiechnęła się czule, a ja pocałowałem ją w polik i pobiegłem z powrotem do [t.i].
-A więc? - zapytałem wchodząc do mojego pokoju. Ona odwróciła się do mnie.
-Czas na zakupy. - mruknęła złączając nasze dłonie.

-

-Marcel, nie poznaję cię. - mama szepnęła zszokowana widząc mnie w czarnej koszulce, ciemnych, zwężanych jeansach z luźnym krokiem i białych trampkach. Moje włosy nie były już starannie ułożone, loczki odskakiwały na różne strony. - a gdzie okulary?
-Soczewki. - wskazałem na oczy a ta jeszcze bardziej otwarła buzię z zaskoczenia.
-Jaki z ciebie przystojniak. - przyznała [T.I] dotykając mojej dłoni. - prawda proszę pani?
-Jak najbardziej. - nadal była oszołomiona.
-Idę do szkoły, mamo. - powiedziałem splatając moją dłoń z dłonią mojej dziewczyny. Uśmiechnąłem się do niej i razem ruszyliśmy do szkoły.


Wciągnąłem powietrze i wszedłem do budynku. Oczy wszystkich skierowały się na mnie. Zdecydowanym krokiem szedłem przy boku brązowookiej. Widać było, że uczniowie są zaskoczeni moim wyglądem. Może trzeba było od razu zmienić mój strój? Chyba tak.

Znów poczułem smak jej malinowych warg. Delikatnie muskałem jej usta, ale też zdecydowanie. Wszyscy patrzeli się na mnie zszokowani.
Przycisnąłem ją do szafki, a mój język wszedł do jej ust. Przymknąłem oczy by rozkoszować się smakiem jej warg. Uśmiechnąłem się lekko i wróciłem do pieszczoty.
-Kocham cię, Marcel. - wyszeptała gdy przytulałem ją do siebie.
-Ja ciebie też, [T.I]. - pocałowałem ją w czoło.

-

chuyowe, wiem że was zawiodłam bo trz tygodnie nic nie dodawałam ale miałam.. parę spraw. Przepraszam. 

10 komentarzy:

  1. Dziewczzyno co ty gadasz.?! Piszesz bardzo fajnie, a na twoje imaginy moge nawet czekać tygodnie.! Kiedy czytałam tego imagina cały czas szczerzyłam się do ekranu, a moi rodzice na mnie taki wzrok jakby chcieli dzwonić do psychiatryka.! xD
    Pisz tak dalej.!
    Pozdrawiam VictoriaTomlinson ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest ŚWIETNE, piszesz super, naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O jesssu :* swietne *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. nominowałam was do The Versatile Blogger Award <3 więcej u mnie <3 : http://somethingformyheart.blogspot.com/ ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę napisz kolejną cześć. To jest takie sweet. Po prostu genialne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty chyba nie znasz definicji slowa chujowe !! To bylo na prawde dobreee :)

    OdpowiedzUsuń
  7. aaa <3 <3 <3 kocham, kocham, kocham boże normalnie dziewczyno! jesteś genialna!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialne, napisz proszę kolejną część :D

    OdpowiedzUsuń