czwartek, 20 czerwca 2013

Liam

Ściągnęłam rękawiczki i rzuciłam je na stół. Wilgotną szmatką przetarłam moje czoło i ręce brudne ze smaru. 
-Liam pomożesz mi? - krzyknęłam z garażu, ale nikt się nie odezwał.
Wstałam głośno wzdychając i popędziłam do salonu. Liam leżał na kanapie z butelką coli w ręku. 
-Liam! - podniosłam głos, ale jego bardziej interesował mecz. 
Podeszłam do telewizora i włączyłam go. Szatyn od razu podniósł się i spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem.
-[T.I] ! - przewrócił oczami.
-Pomożesz mi czy nie?! - teraz to ja krzyczałam.
-Później. - mówił spokojnie.
-Później to sama to zrobię! - rzuciłam w niego brudną ścierką - wypchaj się. 
-[T.I].. - poszedł za mną.
-Nie możesz mi pomóc zrobić łatwej rzeczy, a na mecz to musisz patrzeć bo to jest przecież najważniejsze! Przecież znasz się na rowerach! - odepchnęłam go.
Zatrzasnęłam drzwi od garażu i westchnęłam kładąc sobie dłonie na biodrach. Spojrzałam na rower po czym starłam kropelki potu z mojego czoła. Przeczesałam włosy i znów wzięłam się do roboty. 

-

-Mmm.. jeszcze trochę! - mówiłam do siebie. - wchodź tam cholerny łańcuchu!
Gdy łańcuszek wchodził do odpowiedniego miejsca nagle wyślizgnął mi się z rąk i spadł na ziemię.
-Cholera! - krzyknęłam i kopnęłam rower. Westchnęłam i opadłam na ziemię zdenerwowana. 

Otwarłam drzwi i pobiegłam na górę by się umyć. Wzięłam ciepły prysznic, uczesałam włosy i ubrałam ciemne rurki oraz czarny T-shirt. Na stopy założyłam czerwone trampki i zbiegłam na dół. Niestety musiałam przejść przez salon by dostać się na zewnątrz. Chwyciłam bluzę i weszłam do salonu przy okazji łapiąc telefon. 
-Gdzie wychodzisz? - zapytał śledząc mój każdy ruch. 
-Przejść się. - odpowiedziałam cicho nie patrząc na niego. 
-Mogę z tobą? - zapytał. 
-Mecz leci, popatrz sobie. - powiedziałam z uśmiechem, ale i z ironią. 
-Przestań. - szepnął. 
-Ale o co ci chodzi? - udawałam głupią - leci Grecja - Irlandia z tego co wiem. Popatrz sobie, wrócę wieczorem. - mówiłam wiążąc sznurowadło. 
-Mogę iść z tobą? - ponownie zapytał ignorując moje poprzednie zdanie. 
-Idę do rodziców. - skłamałam.
-Kłamiesz. - wyczuł mnie - usiądź koło mnie. 
-Wchodzę! - krzyknęłam.
-[T.I]! - krzyknął głośno i chłodno a ja automatycznie odwróciłam się. Jeszcze nigdy tak głośno nie podniósł na mnie głosu. - stój. 
-Hm?
-Mam ci naprawić ten rower? - zapytał.
-Nie musisz mi robić łaski, kochanie. - poklepałam go po policzku - sama to zrobię jutro. 
-To jest irytujące. - mówił przez zaciśnięte zęby. 
-Pech. - odwróciłam się, ale on złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Bez słowa wpił się w moje usta i nie pozwolił nawet się ruszyć. Przycisnął mnie do ściany nadal całując. Złapał mnie w talii i chociaż próbowałam się wyrywać, i tak mi nic to nie dało. 
-Ej, no.. - jęknął. - nie gniewaj się. 
-Już mi robić rower! - zachichotałam i pokazałam drzwi. Ten zasalutował, ostatni raz złożył na moich ustach pocałunek i szybkim krokiem zmierzył ku miejscu. Ja uśmiechnięta opadłam na kanapę i włączyłam telewizor. 

-

Heheh

6 komentarzy:

  1. hehe. Jakie fajne. ;3
    Zapraszam do mnie http://irishboyandbritishboys.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooooo jaki słodki *.* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale fajny :-)
    Podoba mi się xdxd
    Ja się trudzę przy rowerze, a Liam ogląda mecz o_O
    HAHAHA

    zapraszam też do sb :-)
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne!
    Zapraszam do siebie, dopiero zaczynam :)
    www.dont-let-me-go-imaginy-one-direction.blogspot.com
    Weronika

    OdpowiedzUsuń
  5. Super
    zapraszam do siebie www.1d-imaginy-polskie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń